Dzis mamy magiczna data 12.12.12 wiec odwiedziłam kolejno kilka świątyń. Najpierw sikhijska Gurudware. Fajnie tu. W środku są rozłożone puszyste dywany. Mozna usiąść i słuchać śpiewnych recytacji świętej księgi sikhów. Jeśli ktoś jest głodny możne udać się na stołówkę , gdzie rozdają darmowe jedzenie. Potem zobaczyłam kościół katolicki. Weszłam do środka, a tam właśnie odbywał się ślub. Dalej znalazłam maleńka świątynie Buddyjska i na końcu hinduska. Swiatynia Lakshmi Narayan otwarta za czasów Gandhiego miała najmniej ducha w sobie. Bardziej przypominała muzeum Boga Sziwy ( Narajyana) i jego zony ( Lakshmi). Do tego od zimnych marmurów marzły mi stopy. I nie można było robić zdjęć! Wracałam już po zmroku przez kolorowy, zatłoczony Paharganj. Zgłodniałam porządnie wiec zjadłam najtańszy obiad na ulicy czyli thali. Thali składa się z ryżu, sosu warzonego, fasolowego, malej surówki i placków chapati. Zasada jest taka , ze kelner tak długo uzupełnia zjedzone na talerzu potrawy aż klient powie dość. Na deser poszłam na lokalny jogurt ( kurd), sprzedawany również na ulicy z wielkiej misy i nakładany do glinianej miseczki. W tym samym miejscu można kupić kubek gorącego mleka, do którego wieczorem ustawiają się kolejki. Największym przysmakiem jest kożuch z mleka. U mnie jednak wywołujący odruch wymiotny.
Na koniec zakupiłam ciepły szal, bo podobno najzimniej będzie w styczniu, kiedy z przyjaciółmi wybieramy się w góry do Sikkimu.
Jutro przylatują z Polski i zaczynamy nasza buddyjska pielgrzymkę. Na początek jedziemy nocnym pociągiem do Ghorakpur. W planach mamy odwiedzenie pobliskiego Kushinagaru, gdzie Budda Siakjamuni odszedł w Nirawane.