Dzis zwiedzałam ogrodzony kompleks świątyń znajdujacy sie w centrum miasteczka ( bilet 250 Rs). W uproszczeniu: pornograficzne płaskorzeźby i chichrający się wszędzie hindusi. Swiatynie otacza zadbany ogrod z zielonymi trawnikami i tropikalnymi roslinam. Potem zafundowałam sobie masaż w centrum ajurwedy .Poczulam sie jak nowo narodzona i zdecydowalam , ze teraz pora na pyszna kolacje. Weszlam do jednej z wielu knajp na glownej ulicy i okazalo sie , ze nie ma tego co lubie najbardziej w karcie i juz mialam isc dalej ale kelner-wlasciciel powiedzial ze ugotuja mi to o czym marze. Wcisnal mi jeszcze drinka i dotrzymywal caly czas towarzystwa. Knajpa byla pusta. W tym roku j turyści nie dopisali a w Khajuraho sezan jest krotki bo przez wieksza czesc roku sa tu upaly nie do zniesienia. Nie musze dodawac, ze wspolczulam wlascicielowi , jako przedstawicielowi lokalnej spolecznosci, ktorej jedynem dochodem jest turystyka. Jedzonko dostalam wysmienite. Po chwili dolaczyla do nas austarlika w towarzystwie dwuch hindusow. Ona mieszka tu z przerwami od ponad roku u swojego hinduskiego chlopaka. Mlodszego. Chlopak prowadzi sklep z rzezbami niedaleko swiatyni dzinijskiej , ktora wczoraj zwiedzalismy i oczywiscie zajzelismy tez do jego sklepu. Ona kiedys wiodla nudne zycie pracujac w korporacji ale w koncu postanoiwila porzucic taki tryb zycia. wynajela swoj luksusowy dom w Australi i od kilku lat podrozuje po swiecie. Siedzielismy na tarasie jedzac, popijajac indyjska whisky pod rozgwierzdzonym niebem, kiedy na ulicy pojawil sie samochod z roczaca przeboje bolywoodzkie , weselnym uzyka i tanczacym pochodem. Na koncu jechal pan mlody na koniu.