Leciałam z Londynu, przez Madryt. Na lotnisku w Bogocie jakoś przeszłam przez kontrolę. Psy niczego złego nie wywąchały w moim bagażu. Na zewnątrz czekała koleżanka mojej koleżanki, dla której miałam 3 kg przesyłkę. Nie sprawdzałam co jest w środku. Z drugiej strony chyba jednak nikt nie wwozi narkotyków do Kolumbii Kierunek raczej jest odwrotny. Ula zabrała mnie taksówką do hotelu, który zarezerwowałam wcześniej przez internet. Był zamknięty na cztery spusty. W końcu w sąsiednim hostelu znalazłyśmy Martę, opiekująca się zamkniętym teraz z powodu drobnego remontu hostelu. Ktoś wprowadził mnie błąd przyjmując tą rezerwację. Okazało się, że następuje zmiana właściciela i jest bałagan. Postanowiono jednak udzielić mi i moje koleżance noclegu. Koleżanka doleciała później, z Warszawy ,innymi liniami lotniczymi. W tej sytuacji miałyśmy hostel tylko dla siebie co w sumie bylo bardzo fajne.