Dziś jest nowy rok chiński i tybetański Drewnianej Kozy.A ja w hostelu Samana w Medellin z Agnieszka. Oj długo jechałam tutaj z nad jeziora Lago de la Cocha. Po drodze bylo mnóstwo wojskowych kontroli. Co jakiś czas w środku nocy budzili mnie piękni, wysocy mężczyźni i chcieli zobaczyć mój paszport. Po poludniu dotarłam do Agnieszki czekającej na mnie w hostelu i razem wybraliśmy sie na miasto. Postanowiłyśmy zwiedzić muzeum sztuki współczesnej. Głównie były w nim dzieła Botero, najbardziej znanego kolumbijskiego artysty. Jest bardzo rozpoznawalny bo wszystkie jego postaci zarówno wyrzeźbione jak i namalowane sa bardzo grube. W Londynie na tylach stacji Liverpool jest jedna jego bardzo duza i gruba baba leżącą na boku. W Medellin jest ich bardzo więcej. Stoją na placu przed muzeum stoją też w muzeum. Do tego wisi sporo jego obrazów. Po rozkoszach duchowych nadszedł czas obiad. Udałyśmy sie do pobliskiej knajpy wegetariańskiej Govinda, prowadzonej przez Krisznowców. Przez okno podziwialiśmy i fotografowałyśmy prostytutki stojące pod kościołem. Niestety jedna z nic zobaczyła flesz i zaczęła na mnie krzyczeć. Po obiedzie wymknęłyśmy się chyłkiem, bojąc sie że będzie chciała nam dołożyć. Medellin jest dużym miastem i słyszałam opinie , że najfajniejszym do życia. Dla mnie to tylko duże miasto, z upierdliwie zorganizowanym metrem.