Przez dwa dni czytałam książkę w różnych miejscach naszego kempingu. (plaża, hamak, stołówka). W międzyczasie Agnieszka i Marek wrócili do Santa Marty. Dzisiaj w końcu wstalam wypoczęta, zjadłam śniadanie i wyruszyłam na wycieczkę do Pueblito. Droga delikatnie mówiąc zaskoczyła mnie. Wiodła cały czas pod górę głównie po wielkich kamieniach. Ze trzy razy nie wdrapałabym się na nie gdyby nie pomoc przechodzących turystów. Miała trwać 1,5 godz ale jak zwykle mi to zajęło więcej czasu. Podziwiałam florę i faunę, fotografowałam oczywiście. Cały czas spod mych nóg śmigały kolorowe jaszczurki. Śpiewały ptaki. Czasem któryś się pokazał. Widziałam tez 2 razy stadko małp skaczących w koronach drzew. Był potok, którego piasek miał tyle złotych drobinek , że byłam przekonana , że to złotodajna rzeka jest. Pueblito to ruiny pre hiszpańskiego miasta ludu Tayrona. Zamieszkane bylo 450 -1600 ne. Nadal jest własnością rdzennej ludności, zwłaszcza indian Kogi. Nadal odprawiają tu ceremonie od czasu do czasu. Jest wiele platform usypanych z ziemi i kamienia, na których zapewne stały kiedyś domy. Obecnie stoi tu dom z bali i kilka okrągłych szałasów ze skromnymi ogródkami. Droga w dół była łatwiejsza, zwłaszcza , że upal już zelżał. Spieszyłam się żeby zdążyć przed zmrokiem bo oczywiście nie miałam latarki.