Miałam wczoraj wyjechać ale po obiedzie się okazało , że będziemy miec 1,5 godzinna lekcje spanglisz w innym miejscu a potem idziemy na zachód słońca. Nie mogla sobie tego odmówić. Myślałam , że wyjadę po zmierzchu ale później już byłam zmęczona i zostałam na noc. Nie żałuję , bo był to jeden z najfajniejszych południ. Miejsce na zachód słońca było super. Z widokiem na dolinę i otaczające ją góry. Widać , że ktos tam często bywa bo było miejsce na ognisko i nazbierany opał. A dziś po śniadaniu zarzuciłam plecak na plecy wyściskałam wszystkich z którymi się przez tez 6 dni zżyłam i wyruszyłam do Santa Marty. Ponoć wróciła z aureolą. Pół dnia opowiadaliśmy sobie z Iwoną co przez ten czas się wydążyło w naszym życiu. Oni w końcu sprzedają hostel artystom z Bogoty ale muszą na nich zaczekać jeszcze co najmniej tydzień bo jest właśnie Semana Santa. Wróciłam do starych zwyczajów. Piwo , kawa i pływanie przy zachodzie słońca. I znowu mam internet .