Wczoraj koło jedenastej zapakowaliśmy się do dżipa i znowu zaczął sie rollercaster na wyboistej drodze do Pueblo Bello. Stamtąd wzięliśmy busa do Valledupar a następnie nocny autobus z wifi do Bukamarangi. Po piątej byliśmy na miejscu i kupiliśmy bilety na bezpośredni przejazd do Barichary. Niestety w San Gil trzeba było się przesiąść ale długo nie czekaliśmy. Po prawie dobie w podróży dotarliśmy do celu. Najlepszą miejscówką okazał się hostel Tinto. Mieszkamy za 20 tys za lóżko w dormitorium . Mamy dwie kuchnie do dyspozycji, telewizję , internet, mały basen, ogród i przepiękny widok na okolice. Miasteczko jest urocze. 300 lat tem zostało zbudowana na skraju kanionu. Białe domki , brukowane pomarańczowym kamieniem uliczki sprawiły , że często są tu filmowane seriale Kolumbijskie.
Mieszka tu sporo artystów. Wokół rynku stoi sporo przedziwnych rzeźb z kamienia. Spacerując po miasteczku odwiedzaliśmy sklepiki z ładnym rękodziełem, pracownie papieru czerpanego i tkalnie wyrobów z juty. Co ciekawe w sklepikach, pracowniach i naszym hostelu słychać klasyczna muzykę rokowa. Miła odmiana i odpoczynek od popularnej muzyki kolumbijskiej.
Lokalnym przysmakiem są tutaj Hormigas Culonas czyli mrówki o wielkim tyłku. Przyrządzają je na grillu lub na patelni. My jednak wolimy chodzić do naszej ulubionej kawiarni na rynku gdzie mają świetne cappuccino za 3000 i najlepsze ciastka jakie do tej pory spotkałam w Kolumbii za rozsądną cenę. Po za tym kupujemy warzywa, jajka , chleb, platki owsiane i sami sobie gotujemy przysmaki.