Czas na zmiany, choćby niewielkie. Jadę zielonym autobusem pól godziny za 1,5$ do Ayampe. Moja niemiecka koleżanka mieszkała tu pare miesięcy ze swoim synem i wyjechali tylko dlatego, że skończyła im sie wiza. Próbuje zrozumieć jej zachwyt ale pewnie zajmie mi to trochę czasu. Na początek kupuję ze dolara świeżego kokosa w sklepie, obok które wysiadłam z autobusu. Seniorita wykonuje cios maczeta, wkłada rurkę do środka i mogę się rozkoszować słodkim płynem od matki natury. Potem jeszcze parę ciosów i mogę zjeść kokosowy miąższ. Pycha. Pierwszy hostel, do którego zaglądam na plaży okazuje się być tym poleconym przez kolegę z Montanity. Dogaduję się na 8$ i biorę lóżko ( raczej wielkie łoże) w 3 osobowym pokoju z łazienką.