Morze szumi
Koguty pieją
Sąsiad gra na flecie
Czy marnuję czas ?
P.S. Wszystko się buja...
Wczoraj z prędkością światła przypłynęliśmy na wyspę Isabela. To było dość trudne do zniesienia. Myślę , że wszyscy pasażerowie tak zwanego promu próbowali zatrzymać pawia. Tak na prawdę to była łódź z motorem tak głośno ryczącym , że zespołowi Black Sabath w moich słuchawkach nie udawało się go przekrzyczeć. Ale przeżyliśmy.
W nagrodę jesteśmy na najfajniejszej wyspie archipelagu.
Prija z Natem i Corina zamieszkali w wynajętym przez internet Cerro Azul a ja sobie sama znalazłam hostel przy plaży o nazwie Vulkano. Mam pokój z łazienką za 15$. Przez okno widzę morze i palmy. Szum morza słyszę przez okno. Ale w głowie mi się tak buja , że zamknęłam w nadziei , że przestanie bujać. Niestety nie przestało. Jeszcze gorzej jest jak wstaję z łóżka.
Więc nie wstaję. Jest mi dobrze.
Trochę ´później,,,, jednak się ogarnęłam i poszłam na spacer po plaży. Zachód słońca przyjemny ale niebo zachmurzone. Za to w górze widać księżyc w pełni. Wczoraj nie udało mi się spotkać z trójka przyjaciół z rejsu. Zostawiłam im wiadomość w ich hostelu. Spotkałam za to masę Iguan. Są wszędzie. Dziś znajomi zostawili mi wiadomość pod Vulkanem ;) że będziemy razem jeść kolację w knajpie prowadzonej przez żonę Hulia. Spędziliśmy tam miły wieczór i poznaliśmy małą córeczkę naszego przewodnika. Żeńską kopie Hulia.