Zrobilam sobie fajna wycieczke na market w Santiago. Poplynelam lodka (za 25Q) z kanadyjka i para amerykanow, ktorzy na emeryturze mieszkaja w Belize. Sama przyjemnosc. Blisko US, cieplo, taanio i mowia ich jezykiem. Po doplynieci poszlam sobie na bazar. Pozachwycalam sie ubiorami ludnosci. Faceci nosza tu spodnie tuz za kolana haftowane w ptaki. Zjadlam pieczone platany i gotowane pataty. Na deser moj ulubiony lodzik pina colada z naturalnych skladnikow za jedyne 3Q. Dzien bez tego lodzika jest dniem straconym. Odwiedzilam katedre, gdzie odbywalo sie wielkie sprzetanie. I nie chcialo mi sie odwiedzac lokalnego bozka Maximona. Mozna mu ofiarowac cygaro lub wodke a on spelni twe zyczenie. Moj nauczyciel od hiszpanskiego powiedzial mi , ze jest to diabelkie bostwo. I spelnia zyczenia w zamian za twa dusze lub twych dzieci.