Wzięłam swoje już troche lżejsze zabawki na plecy i pomaszerowałam w stronę wyjścia z Parku Tayrona Znowu góra dół po kamieniach w upale. Po drodze spotkałam pare z Wrocławia i poudzielałam im pare porad. W końcu byłam tu pięć dni znam sie , co? Ostanie dni starałam sie wstawać na wschód słońca , który tu jest z wody. Zachód nie jest taki fajny bo słońce zachodzi za góry. Ostania noc nocowałam w Arecife , wiec rano i wieczorem miałam blisko do innej plaży i bylo pięknie inaczej niż w Cabo. To jest przepiękne miejsce i zostałabym dłużej ale Iwona ma się wkrótce wyprowadzić z hostelu wiec wolałabym zdążyć. Tutaj nie mam zasięgu wiec nie da się skontaktować. Kiedy dojechalam do Casablanki okazało sie ze Agnieszka i Marek nadal tu są. Polska para spotkana po drodze też nocowała u Iwony. Do tego pojawiła sie kolejna polka Beata. Byłam tak zmęczona, ze nawet nie miałam siły iść pod prysznic. A tu piątkowa noc, do tego ostania dla Agnieszki i Marka, Jutro lecą do Bogoty. Zaopatrzyli sie rum i zamierzają iść na miasto. Zwlekłam się lóżka i poszłam z nimi. Do rumu zakupiliśmy sobie świeżo wyciskane soki i poszliśmy z tym wszystkim do parku narzeczonych. A tam ustawiono nagłośnienie i puszczali muzyk. Po jakimś czasie za strażą pożarna przyjechało mnóstwo rowerzystów . Zaparkowali rowery i zaczęli tańczyć zumbę. Dołączyliśmy do nich. Do tego wszystkiego wzszedł księżyc w pełni. Bawiliśmy sie świetnie.