Hare Kriszna , Hare Kriszna , Kriszna Kriszna Hare Hare, Hare Rama, Hare Rama , Rama Rrama Hare Hare.
Przyjechałam to o zachodzie słońca. Idąc na eco farmę podziwiałam i fotografowałam czerwoną kulę powoli chowającą sie za górami. W Kolumbii wystarczy odrobine sie oddalić od morza i jesteśmy w górach. Miejsce należy do Krisznowskiej organizacji Vrinda. Nie wiedziałam do tej pory, że ruch Hare Kriszna się podzielił. Ta część jest bardziej otwarta i elastyczna .Maja wiele ośrodków yoga eco farm w calej Ameryce Południowej do których zapraszają podróżników na wolontariat, bo wierzą , że w ten sposób rozprzestrzenia się wegetarianizm i ekologia a obie te rzeczy służą matce ziemi ( madre tierra). Płaci się 30,000 pesos i pracuje 4 godz. za 3 wegetariańskie posiłki i nocleg. O 7.00 jest hatha joga, potem śniadanie , 4 godz pracy, lunch i czas wolny. O 16.00 spanglish (my ich uczymy angielskiego , oni nas hiszpańskiego). Potem jakieś zajęcia dodatkowe. Mieliśmy np. zajęcia z relaksacji według jakiejś tam metody. Mega relax. Mogłabym tak leżeć znacznie dłużej. Jesteśmy na łonie egzotycznej natury, nieco wyschniętej bo już od dawna jest pora sucha. Jedzenie zazwyczaj jest przepyszne, można brać dokładki. Ludzie przemili. Inni wolontariusze, a raczej wolontariuszki , bo obecnie są same panie, są bardzo ciekawymi ludźmi. Generalnie jest podział na my i oni. Oni przestrzegają dyscyplinę. Wstają przed świtem żeby wspólnie się modlić od 4.15! Potem powtarzają się te modły o 18.00 Pracują cały dzień. Modlą się śpiewając i tańcząc. Jest to dość wesoła religia. Tyle , że też mają celibat, są wegetarianami lub weganami, nie moga kraść, uprawiać hazardu i używać substancji zmieniających świadomość lub stymulantów. Nie ma tu niestety kawy i czarnej herbaty. . My będąc w tym miejscu, uważanym za święte też nie możemy uprawiać seksu, jeść mięsa i się narkotyzować. Pierwszego dnia przydzielono mnie do malowania lotosów w świątyni i tak już zostało do końca. Jak skończyłam lotosy to namalowałam wzorek roślino podobny, a potem perskie wzory na ławce na stołówce. Przypomniało mi sie jak fajnie jest malować i , że to jest mój talent. Kiedyś na emeryturze będę malować obrazy. ;) hehehe
Dzis jest niedziela więc nie musimy pracować ale z nudów poszłam pomagać w kuchni. Liczyłam że czegoś fajnego się nauczę ale niestety robiłam za wyciskarkę do cytrusów. Inne wolontariuszki pojechały się wykąpać w morzu. Mi się nie chciało, po jodze bolało mnie całe ciało a po za tym jutro wracam do Santa Marty.