Rano w ulewnym deszczu pojechałam na lotnisko w Baltrze, gdzie miałam się spotkać z uczestnikami 8 dniowego rejsu po wyspach Galapagos. Koło dwunastej zjechali się wszyscy i nasz naturalista-przewodnik Hulio zabrał nas na statek o nazwie Fragata Yaht. Zaokrętowaliśmy się w swoich kajutach. Hulio opowiedział nam pokrótce jaki mamy program na dziś i następne dni. Dostaliśmy pyszny obiad i popłynęliśmy na pierwszą wycieczkę. Stoimy koło wyspy Santa Cruz, więc odwiedziliśmy plażę Las Bachas na tej wyspie. Hulio wyjaśnił nam, że podczas wycieczek będziemy mieć wet albo dry landing. Grupa jest angielsko języczka więc nasz przewodnik też. Dziś czeka nas wet landing czyli łódka podpływa do plaży i musimy zeskoczyć z łódki do wody. Plaża była piękna. Biały piasek i lazurowa woda. Spotkaliśmy morskie iguany wylegujące się na wulkanicznych skałach. Główną atrakcją miały być flamingi, gdyż jest ich na Galapagos bardzo mało. Spotkaliśmy jednego. Potem mogliśmy popływać z rurka czyli fachowo nazywamy to z angielskiego snorkeling.
Miałam okazje wypróbować pierwszy raz swój aparacik fotograficzny. Tak wiec dzisiejsze foty to eksperymenty.
Potem w salonie omawialiśmy z Hulio dzisiejszy i jutrzejszy dzień. Jest zabawny. Mówi dowcipy z kamienna twarzą. Obiecał, że na każde pytanie nam odpowie. Jeśli nie będzie wiedział to coś wymyśli. Poza tym podstawową zasadą na tym rejsie jest zasada Hulio. A mianowicie zakaz narzekania. Jesli sie komuś cos nie podoba to może sobie pogadać w swojej kajucie.
Przed kolacja zaproszono nas na kokosowego drinka i załoga się nam przedstawiła. Ach, jeszcze mieliśmy dziś szkolenie na wypadek tonięcia albo pożaru na statku. Czyli praktycznie wkładania specjalnego kapoka w ktorym można przetrwać jakiś czas w wodzie. Te kapoki w których pływamy na co dzień są skuteczne tylko na chwile.
Po kolacji oczywiście fantastycznej ruszyliśmy pełną parą na wyspy na kolejne wyspy. Było co najmniej sześć godzin bujania. Mnie to akurat usypia. Na innych działa odwrotnie. Ku naszemu zaskoczeniu nagle na łódź weszła hinduska para. Musieli nas gonić motorówką. Dosiadłam się do nich żeby wysłuchać ich historii. Byli bardzo podekscytowani. Parę godzin temu przylecieli na Baltre, dotarli do Puerto Ayora i zanim poszli na kolację zaczęli szukać rejsu swoich marzeń. Okazało się, że takowy właśnie sie juz zaczął. Następny rusza za tydzień. Po prostu rejsy tak zwane 8 dniowe startują zawsze w piatek. Mieli 5 min na zastanowienie.