Dziś dzień wulkaniczny. Zaczęliśmy o 6.30. Deszcz ustał. Jeszcze kłębią się chmury na horyzoncie, więc nie było spektakularnego wschodu słońca. Mieliśmy dry landing i po drewnianych schodkach wspięliśmy się powoli na szczyt wulkanicznej góry. Cała wyspa pokryta jest lawą. Wszędzie są mniejsze i większe kratery. Bartolome to jedna z najmłodszych wysp na Galapagos. Po obiedzie mieliśmy kolejną lekcję na ten temat. Tym razem wylądowaliśmy na mokro na plaży sąsiedniej wyspy Santiago i Hulio wyjaśnił nam , że gładka powierzchnia lawy nazywa się Pāhoehoe, a poszarpana ʻAʻā. Terminologia pochodzi z Hawajów. A'a' powstała z nagłego zalania gorącej lawy przez zimne fale. Kiedy się po niej chodzi na boso krzyczy sie A!A! bo kłuje w stopy :D
W okolicach mieszkają malutkie równikowe pingwiny. Widzieliśmy jak pływają i jak wygrzewają się na skałach. Snorkelowaliśmy też 2 razy w różnych miejscach. Między innymi w Sullivan Bay wokół Pinnacle Rock ( które również jest pozostałością po kraterze).