O świcie popłynęłyśmy do skał w szczerym oceanie o pięknej nazwie Śpiący Lew Morski. W korytarzu pomiędzy skałami, głęboko w dole mieszkają rekiny zwykle, rekiny młoty oraz wiele innych ryb. Nie odważyłam się wejść do wody za pierwszym razem i pływałam sobie w pontonie razem Miguelem. Za drugim razem dałam się namówić ale brak specjalnych okularów ( mam -4) i tak uniemożliwił mi wypatrzenie rekinów będących bardzo głęboko w dole. Na pewno jest to świetne miejsce do nurkowania, gdyż najwięcej fauny znajduje się gdzieś tam w głębinach.
Następnym punktem programu była prześliczna plaża obok Cerro Brujo czyli góry Czarownika. Można było spacerować, plywać i opalać się w towarzystwie morskich lwow i iguan. Widziałam dostojną czaplę modrą wypatrującą obiadu w przybrzeżnych falach. My na obiad wróciliśmy na statek i jak zwykle kucharz stanął na wysokości zadania.
Po południubb popłynęliśmy pontonami do Puerto Baquerizo Moreno na San Cristobal. Para z Holandii kończyła swoją podróż i tu mieli wsiąść w taksówkę wodną aby udać się na wyspę Baltra, gdzie jest lotnisko. Niedawno wzięli ślub na karaibskiej wyspie i rejs po Galapagos był ich podróżą poślubną. Poznali się parę lat temu na Bahamach , gdzie ona była instruktorką nurkowania i pływania z delfinami ( tydzień 1500$). Niestety zakochała się i teraz mieszka w pod Amsterdamem. Może kiedyś oboje wrócą na łódź gdzieś na ciepłych morzach. Na razie on jest konsulem a ona kształci się na dulę i marzą o dziecku. Uściskaliśmy ich serdecznie i zeszliśmy na kołyszący się ląd wyspy San Cristobal. Kiedy człowiek dostosuje się do kołysania statku okazuje się , że błędnik świruje na lądzie. W parę osób poszliśmy obejrzeć lokalne muzeum a potem niektórzy zakupili lody a inni piwka. (Na statku lodów nie ma a piwko jest za drogie. )
San Cristobal jest piąta pod względem powierzchni wyspa Galapagos. Nazwa pochodzi od patrona marynarzy, Świętego Krzysztofa.
Nasz statek został dość długo w porcie i po kolacji odkryliśmy, że mamy gości. Foczki urządziły sobie na dolnym pokładzie miejsce do spania i zabawy. Obserwowaliśmy je w parę osób ze 2 godziny. Nocą znowu popłynęliśmy dalej