O 8.00 Corina podjechała pod mój hostel taksówką i pojechaliśmy na spotkanie z żółwiami !
Mieszkają na terenie prywatnej farmy , więc trzeba zapłacić parę dolarów za wstęp. Ale za to pożyczają kalosze, bo wszędzie jest straszne błoto. Żółwie błoto uwielbiają. Spotkaliśmy niektóre w kąpieli lub może raczej medytacji błotnej. Jak zwykle nie życzyły sobie z nami kontaktu. Myślę, ze ponieważ są bardzo stare to pamiętają czasy z przed parku narodowego, kiedy ludzie robili z nich zupę.
O 12.30 odlatujemy z Galapagos. A było tak pięknie. Szkoda, że nie przyjechałam tu na dłużej. Może kiedyś tu wrócę.
A przed nami kolejne przygody. Corina leci do Kolumbii spotkać koleżankę a ja jadę w Andy do Baños.
Wymieniliśmy się mailami na lotnisku w Guayaquil i każda udała się w swoją stronę.
Koło 18.00 złapałam z pobliskiego terminalu del transportu mój autobus. Po uprzednich zakupach w supermarkecie, znajdującym sie tamże. Uratowało to moje życie gdyż do celu dojechaliśmy o północy.