Wczoraj opuściłam hostel w Pujo po dwunastej i wzięłam taksówkę na dworzec autobusowy. Tam natychmiast zostałam wciągnięta do odjeżdżającego autobusu do Quito. 5 godzin jazdy. Po drodze widziałam cudowny wulkan Cotapaxi. W Quito okazało się, że za 5 minut odjeżdża autobus do Otavalo, wiec zakupiłam bilet i pognałam do autobusu. Nie byłam przygotowana na takie tępo i umierałam z głodu. Ale nic to. Dusza moja za to nakarmiona była pięknymi widokami. Quito leży w dolinie, a my jechaliśmy na skraju tej doliny. Na niebie były różowe chmury w tle widziałam ośnieżony wulkan. Bajka. Dotarłam do celu ok 21. Wzięłam taxi i po drodze wlekliśmy do zaproponowanego przez Lonely Planet hostelu za śmieciarką. Trwało to wieki. Taksówkarz nie wpadł na to ,żeby skręcić w boczną uliczkę i tą śmieciarkę wyminąć. Hehehe.
Potem długo się dobijałam, aż w końcu otworzyła mi starsza, sympatyczna pani.
Hostel okazał się za 6$ za noc, a 5 jeśli zostanę dłużej. Grymasząc więc na rożne oglądane pokoje, w końcu znalazłam swój ideał na samej gorze z oknami na przeciwna stronę niż ulica ( zapewne hałaśliwą od świto) i z drzwiami wychodzącymi na taras. Kuchnia i łazienka są obok.
Obudziłam się o 5.00 rano i nie mogłam dalej zasnąć, gdyż piały koguty. Wyszłam wiec na taras i oczom mym ukazał sie piękny wschód słońca. Podziwiałam okoliczne góry, które stopniowo oświetlało na pomarańczowo wschodzące słońce.
Bylo strasznie zimno. Otavaolo jest na ponad 2500 mnpm. Zalozylkam na siebie niemal wszystko co mialam i wreszcie przydaly sie rekawiczki. kiedy spektakl sie zakonczyl wróciłam do lóżka. Musialam zaczekać, az pojawi się właścicielka i włączy mi kuchenkę gazową i obiecana goraca wode w prysznicu.
Kiedy juz mialam swoja kawe i siedzialm popijajac ja na tarasie, pojawil sie Bryan. Jest amerykaninem szukajacym swojego miejsca do zycia po za USA. Probowal przez cztery lata zamieszkac w Nikaragui ale ostatecznie zmienil zdanie i teraz rozglada sie w Ekwadorze. Zamieszkal w tym hostelu jakies dwa tygodnie temu. Przez caly czas byl jedynym mieszkancem i w ogole twierdzi, ze jest to dziwne miejsce. Od chwili poznania gadamy ze soba non stop i musze przyznac , ze ciekawie sie rozmawia ale Bryan jest wyznawca teorii spíkowych i czasem sie za bardzo nakreca. W kazdym razie zobaczyl w Otacvalo i jego okolicy wszystko co jest do zobaczenia. Umowilam sie z nim wiec, ze bedzie moim przewodnikiem. Dzis poszlismy na market po warzywa i owoce, po drodze ogladajac miasto. A wieczorem odwiedzilismy polka ktora tu wynajela na kilka miesiecy domek za 300 dolarow miesiecznie. Domek jest super. Mogla by tam mieszka cala rodzinka. Przez kilka tygodni jej sasiadami byli moi niedawni towarzysze podrozy Ania i Piotr. Niedlugo zreszta maja tu wrocic na Inti Raimi, ceremonie przesilenia letniego.