Rano wybrałam się na poszukiwanie bankomatu. Nie było to łatwe. Mnich z klasztoru, w którym się zatrzymałam powiedział mi, że to 2 km stąd. Postanowiłam podjechać stopem. Podwiózł mnie motorowerzysta. Bankomat nie posiadał pieniędzy. Hindus na rowerze , który też potrzebował skorzystać powiedział, że następny jest niedaleko. Poszliśmy razem. Ale ten też . Rowerzysta pomógł mi wziąć dożą riksze, która funkcjonuje tu jak mały autobusik. Wytłumaczył kierowcy gdzie chce wysiąść i a mi,że mam zapłacić 5 rupii. Przejechaliśmy kolejne 2 km. Dostałam reszty 2 Rs, ale bankomat nie chciał wydać mi pieniędzy. Złapałam wiec kolejnego motorowerowego stopa do następnego bankomatu. Tym razem misja została ukończona. Uczciłam sukces filiżanką słodnkiego czaju w filiżance z suszonej na słońcu gliny. Filiżanki po użyciu rzuca się na ziemię. Są wspaniałe, jednorazowe i ekologiczne. Szkoda, że w niektórych częściach Indii wypierają je plastikowe kubeczki.