Kiedyś to była tylko wioska rybacka. Dziś tu jest kurort. Przyjechaliśmy busem ( 1400 pesos) a potem po skałach przeszliśmy do Playa Grande. Nie jest za bardzo grande. Za to było mucho ludzi bo właśnie w Kolumbii z jakiegoś powodu jest dlugi weekend. Kiedy Szawi próbował się dowiedzieć co to za święto , dowiedział się tylko, że to na pewno nie Boże Narodzenie i nie Wielkanoc. W każdym razie siedziałyśmy na plaży w takim samym tłumie Kolumbijczyków jak w Santa Marta tyle, że miałyśmy inny widok i woda była czystsza. Przed zachodem słońca wróciłyśmy łodzią do pierwszej zatoki będącej portem rybackim. Siedziałyśmy na murku sącząc kuba libre
i karmiąc zmysły widokiem zachodzącego słońca i wschodzące cieniusieńkiego księżyca, który zawisł na jeszcze czerwonym niebie jak uśmiech. Za plecami z różnych knajp ryczała kolumbijska muzyka.