Śniadanko zjedliśmy szwajcarskie i wyruszyliśmy dalej carrera 3. Utknęliśmy w odlotowym Second handzie , który był jednocześnie fryzjerem i małą knajpką. Bardzo fotogeniczne miejsce. I nagle aparat Ani się zepsuł. Fotograf obecny na miejscu poradził żeby udać sie do serwisu. Znalazł adres w Internecie. Poszliśmy. Powiedziano nam żebyśmy wrócili koło 18 , będą działać. W międzyczasie była tęcza nad miastem. Dobry znak. Poszliśmy do wegetariańskiej Krisznowskiej knajpy. Za 10-11 tys można pęknąć. Dają zupę, drugie, banana, deser i napój.
Niestety pan nie zdążył naprawić aparatu. Obiecał na poniedziałek. Musimy wiec zostac s Bogocie jeszcze dwa dni. Zmieniliśmy znowu hostel. Tym razem Candela. Oni maja małżeński pokój, ja sama w dwuosobowym dormitorium.