Miałam wyjechać ale nie udało się. Kiedy się już w końcu wygrzebałam z hostelu, okazało się, że na ulicy obok katedry ludzie na coś czekaja. Łamaną hiszpańszczyzną spróbowali się dowiedzieć na co. Jakiś pan zaproponował mi , żeby to powiedziała po niemiecku (?!)
Domyślam się, że skoro jest międzynarodowe święto ludu pracującego , może się kroić marsz pierwszomajowy. Okazało się , że to święto patrona Popayan świętego Ecco Homo, który jest za razem patronem robotników. ¨¨Wiadomo wszak, że Jezus pracował ze swym ojcem Józefem, który był stolarzem.¨- tłumaczenie ze strony kolumbijskiej
(Ecce homo (łac. oto Człowiek, Jan 19,5) — motyw w sztuce chrześcijańskiej przedstawiający ubiczowanego Chrystusa w koronie cierniowej. Słowa oto Człowiek miał wypowiedzieć Piłat ukazujący Chrystusa ludowi żydowskiemu.)
No wiec wzięłam udział , po wielu latach przerwy w marszu pierwszo majowym , tyle , ze w wydaniu południowo amerykańskim. Oni tu wszystko muszą ze soba zmieszać. Ale był czad. W procesji- pochodzie uczestniczyło pare orkiestr militarnych, paramilitarnych i kompletnie nie militarnych. Młodzież grała proste melodie. Na przykład Yellow Submarine na cymbałkach. Wojskowa orkiestra grała super ale najlepiej zagrali dziadkowie w zielonych ubrankach. Reszta ludzi kroczyła ze świecami. Wszystko zaczęło się pod kościołem świętego Franciszka i zmierzało na wzgórze Belem ( Betlejem) do kaplicy o tej samej nazwie. Na zboczy wzgórza ustawiono mnóstwo straganów z jedzeniem i picie, Picie fajne bo to różnorodne soki owocowe ale jedzenie dla mnie niejadalne. Dużo mięsa , tłuszczu i węglowodanów. Zreszta nie byłam głodna. Sprzedawali też domowej roboty lodziki , więc skusiłam się na kokosowego z truskawka ( taniocha 1000) w. W kościele zobaczyłam , że ludzie wchodzą gęsiego za ołtarz. Podążyłam za nimi Każdy dotykał srebrnego tronu i coś tam mruczał pod nosem. Atmosfera była gorącą. Pod kościołem ludzie znowu na coś czekali. No to też zaczekałam. Nagle pojawiła sie statua Ecco Homo niesiona przez mężczyzn. Zrobiło się zamieszanie i atmosfera się jeszcze bardziej zagotowała. Mam wrażenie , że czyjeś włosy zapłonęły, bo ludzie ze świecami w dłoniach pchali się , żeby dotknąć statui. Mam nadzieje , że nie moje. Wszyscy się modlili. Kiedy statua znalazła się w drzwiach kościoła rozpoczęła się msza. Ksiądz prawił jakieś mądre rzeczy i co jakies czas ludzie śpiewali świętym ogniu. Super bylo ale nieco klaustrofobicznie. Zaczęłam więc wycofywać się z tłumu i zeszłam na dol. U podnóża był posag matki Boskiej ze źródełkiem. Ludzie pili z niego i wcierali sobie we włosy. Też tak zrobiłam. A co ? Jak świętować to świętować. W końcu jest to dzień specjalny w wielu kulturach.