Wczoraj opuściłam cudowne Ayampe. Może tu wrócę pod koniec czerwca podziwiać wieloryby, które wraz z chłodnym prądem mają tu przybyć w celu prokreacji.
Wsiadłam w autobus do Santa Elena, który całą drogę jechał wzdłuż oceanu. Tam szybciutko się przesiadłam na autobus do Guayaquil. Na miejscu taksówkarz zawiózł mnie pod hostel obok lotniska. Nie pamiętam nazwy. Myślę, że jest tam ich kilka. Mój pokój z łazienką kosztuje 25$. Rano poszłam na lotnisko na piechtę. Ekscytujący dzień . Bardzo ładne lotnisko. Sadzawki z rybami, storczyki. Trzeba dać bagaż do kontroli , gdyż na Galapagos nie można wwozić zwierząt, nasiona ani innych organicznych rzeczy.
W samolocie oczywiście elektryzującą atmosfera. Od razu przypomniał mi się autobus o 5.00 rano do Machu Picchu. Radość ludzi realizujących swoje marzenie. Może nawet marzenie życia.