Rano odwiedziliśmy Suarez Point, na wyspie Espaniola. Jest ona najdalej na południe wysuniętą wyspą archipelagu. Wyspa została nazwana na cześć Hiszpanii. Od razu natknęliśmy się na flirtującą parę Galapagoskich jastrzębi (Buteo galapagoensis). Po za tym przylatują tu okresowo albatrosy, żeby złożyć i wysiedzieć jajko. Jeśli nawet zdarzy im się mieć dwa to i tak zaopiekują się tylko jednym. Najpierw jajko wysiaduje samiec a samica poluje. Potem się zamieniają. Żeby wychować młode niezbędni są oboje rodzice. Albatros galapagoski (Phoebastria irrorata) – gatunek ptaka z rodziny albatrosów (Diomedeidae) częściej uderza skrzydłami i rzadziej krąży niż inne albatrosy. Jest to jedyny wyłącznie tropikalny albatros.Długość ciała do 89 cm. Żyje do 50 lat. Gdy mają ok 6 miesięcy wzbijają się w górę. Dojrzałość do rozmnażania osiągają po 5-6 latach. Łączą się w pary na całe życie.
Znajduje się tu oczywiście masa innych ptaków. Są fregaty, boobies i mewy i endemiczny Mockinbird, który jest gatunkiem mięsożernego przedrzeźniacza o zakrzywionym dziobie. Są tu czerwono- zielone iguany i lwy morskie. Widzieliśmy węża duszącego jaszczurkę zwaną lava lizard (Microlophus delanonis) . Druga jaszczurka przyglądała się zaniepokojona. My nie mogliśmy pomóc. Takie są zasady. Turyści na Galapagos nie mogą dotykać, dokarmiać zwierząt ani w nic ingerować. W miarę możliwości pozostawia się przyrodę samą sobie.
Po południu popłynęliśmy do Gardner Bay. Na przepięknej plaży opalały się i baraszkowały w wodzie morskie lwy. Fajne maja życie.