Rano odwiedziłam świętego Jana i potańczyłam trochę z dziećmi a wieczorem dołączyłam do dorosłych, którzy tańcowali na ulicach Otavalo. Przed niektórymi domami ustawiono namioty co oznaczało, ze domownicy mają w środku poczęstunek. Na patio odbywały się tańce i dawali cziczę, alkohol i jedzeniem. Krążyłam więc po mieście i tańcząc raz tu raz tam, aż mi się znudziło i wróciłam do hostelu. Dreptany taniec zapatera, ma w sobie jakąś magię. Powtarzające się frazy andyjskiej muzyki wciągają i wprowadzają w trans. Wspaniałe jest to, że tańczą młodzi i starzy z równa radością i zapamiętaniem. A wszystko to po to żeby odtwarzać stary rytuał przejścia wraz ze wszytkami bytami i istotami. Tymi ze świata ciemności i jasności. Żeby stworzyć harmonię świata materialnego ze światem duchowym. Świata ludzi ze światem bogów. Świata dawnych i nowych tradycji. Bo oprócz Boga Inti i Paczamamy pamięta się tu o swietym Janie oraz 29.06 będzie celebrowane święto sw.Piotra i sw.Pawła. A nie opodal, w wiosce San Pablo przez cały lipiec.