Jest mi tu dobrze. W ciągu dnia palę ogień w trzech tradycyjnych chatkach. Dym przenikając przez liściaste osusza je i impregnuje. Dzieki temu domki przetrwają trochę dłużej. Dużo też sie rozmawia z różnymi ludźmi. Ćwiczę język hiszpański bo malo kto mówi po hiszpańsku. Chris rozpoznaje ptaki po odgłosach i co jakiś czas mówi, o leca kolibry albo jakies inne nieznane mi ptaki. Jest jeden ptak który wydaje dźwięk jaki robi kamień wpadający w wode. Takie plum !
Motyle latają, cykady cykają, karaluchy po nocy biegają. Dobrze, że mam ta moskitierę.
Po zamknięciu parku dla turystów jestem jak pani na włościach. Gaszę swiatlo i siadam na brzegu tarasu. Ostatnio świeci jasno księżyc w pełni. Oświetla ogromne liście przed domem. Siedzę i delektuję sie szumem rzeki płynącej niedaleko i odgłosami dżungli.
Odkryłam też wierze widokowa do oglądania zachodów słońca. Pod warunkiem ,że nie pada. Bo niestety pada bardzo dużo. W końcu mieszkam w lesie deszczowym.