Rano poszlam pozwiedzac Chinandega. Moje pierwsze miasto w Nikaragui. Podobalo mi sie. Na Glownym placu , na przeciwko katedry spotkalam pare swiadkow Jehowy z Wielkiej Brytanii. Przyjechali tu na rok jako wolentariusze nauczac slowa. Bardzo sie ucieszyli , ze spotkali kogos z kim moga porozmawiac po angielsku. Pogadalismy na rozne tematy ale na koniec oczywiscie wreczyli mi swoja gazetke. Poszlam tez na tutejszy market i zjadlam wegetarianski obiad za 21 Cordobas. Jedzenie jest w zasadzie takie samo jak w poprzednich krajach. Ryz, fasola i tortile. Moze byc tez jakies miesko.
Po poludniu wrocilam do hotelu. W Nikargui jest strasznie gorco , wiec co jakis czas wchodze pod zimny prysznic. Tyle ze w momencie wycierania jest mi znowu za cieplo. Na szczescie kiedy zbiera sie na deszcz ochladza sie troche. Seniorita poczestowalam mnie refresco (napoj z woda i sokiem owocowym do tego tona cukru i lod)w niesamowitym kolorze madzenta z owocu , ktorego nie znam. Pycha.
Spakowalam sie ,usciskalam sieniorite i taksowka ( 10 C.) pojechalam na dworzec z kad mialam autobus do Leon ( 13C). Wszysy polecali mi to miasto, wiec tu jestem. Hostele wymienione w Lonly Planet sa obecnie znacznie drozsze ale znalazlam Casa Vieja , przyjemne miejsce , gdzie lozko w dormitorium kosztyje 70 C. Poprosilam seniorite , zeby opuscila mi do 60 C, zgodzila sie ale mialam nikomu nie mowic. Jest kuchnia do dyspozycji. Mieszka tu duzo ludzie z Argentyny , ktorzy podrozuja i po drodze sprzedaja swoje artystyczne wyroby: branzoletki , naszyhniki i obrazki. W moim pokoju mieszka para, hiszpan i chilijka, ktora podrozuje z Alaski do Argentyny na rowerach. On jest fotografem i co miesiac publikuje swoj pamietnik z podrozy w hiszpanskim czasopismie rowerowym. Ostatnio zaproponowali mu zrobienie z tej podrozy ksiazki. Fajna sprawa.