Zkontaktowalam sie z kolejnym kolego z Hospitality Club i umowilam sie z nim wczoraj wieczorem. Tym razem spotkalam czlowieka , ktory mial dla mnie czas. Miguel ma 31 lat. Od paru miesiecy ma bardzo dobra prace i odklada kase na kolejna podroz. Tym razem do Grecji. Po za tym gra w reprezentacji Salwadoru w krykieta i jest fanem przeroznych sportow. Mieszka z rodzicami ale cala rodzina akceptuje a wrecz lubi wizyty podroznikow z calego swiata. Goscili u siebie juz 15 polakow. I bardzo zapraszaja nastepnych. Wieczor spedzilismy rozmawiajac przy piwku. Dzisiejszy dzien niestety byl deszczowy. Odczekalismy troche i pojechalismy do ogrody botanicznego. Byl to bardzo udany pomysl.Z powodu kiepskiego swiatla nie wzielam mego ciezkiego aparatu fotograficznego i ten pomysl byl bardzo nieudany. Roslinki male, duze i bardzo duze byly swietne. Byly gigantyczne bambusy , czerwone banany i guawy, ktore pozbieralismy z ziemi i zjedlismy. Mialam okazje zobaczyc wielka ceibe, swiete drzewo w Ameryki Centralnej. W San Salwadorze rosnie czesto po srodku placu i to jedno wiekowe , ogromne drzewo daje cien calemu skwerowi z laweczkami.