Siedze na szczycie piramidy IV. Jest najwyzsza. Zrobili bardzo przyjemne schody na gore, a potem wchodzi sie jeszcze po paru orginalnych stopniach. Przede mna az po horyzont tropikalna selwa. Gdzie nie gdzie wystaje czubek jakiejs piramidy. Jedna z Mundo Perdido, druga z glownego placu a trzecia malutka. Kiedys kaplan widzial z tad cale miasto. Slyszal odglosy metropolii. Ja kontempluje ocean zieleni i cykady. Czasem zaryczy malpa , zakrzyczy lub zaspiewa ptak. Jest tez jakies stworzenie , ktore trzeszczy na rozne sposoby i inne ,ktore ma glos podobny do dzwonka. Nawet na tej wysokosci mrowki ciezko pracuja. Wszedzie ich pelno. Trzeba uwazac , bo jak sie stanie na ich sciezce to wlaza na czlowieka i bolesnie gryza. Zawsze cos taszcza. Chyba nie maja wakacji ani wolnych weekandow. Obudzilam sie dzisiaj o 4.00 , zeby pojechac pierwszym busem o 5.00 do ruin. Tikal jest czynny od 6.00 do 18.00. Ostatni bus wraca do Flores ( gdzie sie zatrzymalam ) o 18.00. Ja oczywiscie zamierzam wrocic tym ostatnim.