Oxaca oczywiscie jest fajna. Zamieszkalam w hostelu Magic Banana ( tak go nazywaja w Lonly Planet, ale nad drzwiami jest tylko napis Mgic Hostel). Na wstepie mialam spiecie z wlascicielem, bo dotarlam pozno w nocy i bylam zmeczona. Wlasciciel byl mocno upalony, co nazwal zrelaksowaniem i strasznie dlugo zastanawial sie czy ma wolne lozko. Jak juz polaczyl styki w mozgu i pokazal mi to lozko to ogolnie mi sie spodobalo. Cena w dormitorium 80 pesos, jest kuchnia i powinien byc internet ( akurat sie zepsul). Fajny wystroj, taras i luzna , imprezowa atmosfera. Polecam. Akurat w miescie jest festiwal tanca ludowego. Wszyscy sie tym ekscytuja. Poza tym miasto jest pelne zabytkow i artystow. Ogolnie wieksze i drozsze niz San Cristobal. Inne. Ja nie mam aparatu foto , okularow i czasu. Do okola Oaxaca jest duzo miejsc do odwiedzenia. Ja pojechalam tylko na sobotni bazar do Tlacolula i do el Tule , zeby zobaczyc 2000 letnie drzewo. Na bazarze podziwialam stroje ludowe oraz zakupilam lokalna kawe, suszone kwiaty kakao i nasionka kakao. Pycha. Do ogromnego drzewa w el Tule nie mozna bylo podejsc z powodu ogrodzenia ale przytulilam sie do wystajajacych "galazek".
Wieczorem chcialam pojsc wczesniej spac. Dosiadlam sie do hostelowego towarzystwa z herbatka z kwiatu kakao przed 22.00 . Nastepnie poczestowano mnie piwkiem, potem mota i nie wiadomo kiedy zrobila sie 3.00 rano.