Jestem w Bago. Maja tu bardzo slabe polaczenie internetowe.
Wiec krotko. Wczoraj bylam przy zlotym kamieniu. Takie miejsce pielgrzymkowe jak nasza Czestochowa. Jakims cudem duzy kamien lezy na brzezku skaly i nie spada. Wiec go pomalowali na zloto, na czubku postawili pagode i teraz do niego sie modla. Podobno znajduje sie tez tam wlos buddy. No ja tez tam medytowalam , jak na buddystke przystalo. Choc nie do kmienia sie modlilam ale obok. Niestety kobiety w Birmie sa jakiejs drugiej kategorii, bo nie wolno im podejsc z bliska i dotknac albo dokleic kawalek zlotej folii. Tez pewne miejsca do medytacji sa zastrzezone tylko dla facetow. Pielgrzymi do kamienia moga nocowac w klasztorze , ktory jest na terenie. My , turysci chyba nie. Przewodnik Lonely Planet tego nie wyjasnia. Na chetnych obcokrajowcow czekaja na gorze 2 lub 3 hotele ale pokoj kosztuje co najmniej 45$ za noc ( sniadanie wliczone). Jak sie chce taniej to jest taka wioska , zwana base camp i tam mozemy nocowac za 4-5$. Polecam Sea Sar za 5$. Ja strasznie oszczedzam i poszlam do tego drugiego , za 4$. Ale ominelo mnie sniadanie i prysznic z goraca woda. Do kamienia
pielgrzymkowalam jak lokals ( czyli Birmanczyk). Szlam 6 godzin na piechote pod gore w palacym sloncu. Podsmazylam sobie kark, bo nie pomyslalam i nie posmarowalam. Przed zachodem slonca opuszczalam miejsce z zalem , zeby zdazyc na ostatnia ciezarowke, ktora jechala do wsi z moim hotelem. Ciezarowka mozna pojechac w obie strony, co kosztuje po 1500 Kyats za przejazdzke. Potem zostaje z godzina ( mowia ze 45min. ale nie wierze) ostrego wejscia pod gore ale mozna oplacic kulisow i wjechac na "noszach". Widzialam takich, ale mieli bardzo skwaszone miny, w odroznieniu od ciezko pracujacych kulisow.
W calej okolicy zlotego kamienia ceny za wode sa mocno zawyzone. Nawet o 100%. O jedzenie sie wolalam nie pytac, jadlam swoje musli. Ale na gorze , za klasztorem jest lokalny bazar z pamiatkami i jedzeniem i tam mozna cos niedrogo przekasic.
A dzis dojechalam do Bago tak zwanym pick-upem. Taniej, malowniczo ale jednak meczaco. ( autobus 5000K a ja zaplacilam 2000). Kiedy tylko wysiadlam z pick upa podszedl do mnie Ali i zaprosil do pobliskiego hotelu Emperor. Pokuj z lazienka 4$ . Jutro z Alim pozwiadzam tutejsze pagody na motorze. Wstep oficjalny kosztuje 10$ ale Ali ma znojomosci i za 5$ mam wejscie i przejazdzke. Tylko za aparat foto mam ewentulnie placic. Zarezerwowalam tez bilet na autobus o 15.30 nad jez. Inle. Proponowane ceny byly od 16$ do 13$. Wybralam oczywiscie najtansza ( to ciagle ten sam autobus chyba) Czeka mnie ok 15 g. jazdy i air condition , ktorego nie cierpie.
Teraz jest strasnie goraco. Bago jest syfiaste. Jest jak w Indiach. Ale ludzi mili. Dostalam na bazarze w prezencie banany. Ludzie pozdrawiaja mnie jak jakas gwiazde filmowa. W bocznej uliczce zakupilam za 200 K slodkiego placka z ziarnkami sezamu i wiurami kokosowymi. Usiadlam przy stoliczku, wiec bylam czestowana do tego chinska herbata. Cherbata taka w jadlodajniach tutaj jest za darmo. Zostalam 2 razy poczestowana , nawet jak nic nie konsumowalam. Jest super na upal i zmeczenie oraz trawienie.