Ledwie wysiadlam z autobusu o poranku, spotkałam Nelsona. Oh, świetnie jesteś ubrana. Zaczęliśmy rozmawiać. Akurat kupował rośliny do swego ogródka w hostelu Valle Sagrado, po drugiej stronie ulicy. Zaprosil mnie ma kawę. Dormitorium okazało sie za 5$, wiec zostałam. Jest patio i kuchnia. No i Nelson, bardzo ciekawy Amerykanin, który przybył tu półtora roku temu aby napisać folkową operę o Prawie Natury. Jest wiolonczelistą ale tutaj robi karierę grając na skrzypcach. Dziś będzie grał muzykę rockową w nocy w klubie na obrzeżu miasteczka. A jutro ma pare innych występów na rynku, gdyż Vilcabamba celebruje święto kościelne i od tygodnia jest festiwal. Nelson oprowadził mnie po miasteczku i co krok poznawał z kolejnymi ekspatami. W okolicy mieszka ich kilkaset. Głównie z USA. Jest też grupa Polaków!