Rano udalam sie na dworzec autobusowy w Esteli i wsiadlam do autobusu jadacego do granicy. Granica byla otwarta i do tego calkiem fajne zorganizowana. W tym samym budynku w sasiednich okienkach siedzieli panowie z sasiednich krajow i po kolei ogladali paszporty. Zaplacilam 40 Cordobas za wyjazd z Nikaragui i 60 Cordobas za wjazd do Hondurasu. Za kibel zaplacilam 3 Lempiras , bo zdazylam juz odwiedzic miejscowy kantor i wymienic wszystkie pieniadze jakie mialam przy sobie ( czyli dolary Quetzale i Cordobas) na honduraska walute. Nie wymienilam euro bo nie bylo mozna. Oczekujac na autobus zjadlam smaczny obiad ( fasole z ryzem i tortllami). Nie doczekalam sie na bezposredni autobus do stolicy wiec jechalam etapami. Najpierw do El Paraiso ,potem do Denli a z Denli do Tegucigalpy. Bus wysadzil pasazerow na obrzezach miasta , wiec musialm jeszcze dojechac do centru. Zrobil sie pozno , wiec musialam zanocowac . Ale nie jest to miasto , ktore trzeba zobaczyc. W najtanszym hotelu polecanym przez Lonely Planet nie bylo miejsca wiec recepcjonista pokierowal mnie do tanszych hospedach obok kosciola sw. Dolores. Nocleg za 80Lempiras ale miejsce dosc zakazane. Mam podejzenie , ze wynajmuja pokoje na godziny ( jesli wiecie o czym mowie). Poszwedalam sie jeszcze troche wieczorem po okolicy ale z powodu godziny policyjnej wszystko zamykali najpozniej o 21.00. Wszystko dla tego, ze prezydent chcial pare dni temu urzadzic referendum w sprawie zmiany konstytucji. Sad najwyzszy uznal to za nie zgodne z prawem , wiec armia go zaaresztowala, wywiozla z kraju i zabronili powrotu.