W polsce -30 a tu chyba +50. Ale przeciez o to chodzilo.
Mam za soba pierwszy dzien w Birmie. Oczywiscie mi sie podoba, choc zamierzam porzucic wreszcie miasta i udac sie na wies. Tydzien w Bankoku i teraz tu zdecydowanie wystarczy. Tym bardziej , ze tu miasto jest w bardzo meczacej wersji ze wzgledu na upal i okropne spaliny. Po za tym Yangon sie sypie i plesnieje. Chodzilam dzis po ulicach i podziwialam swiatynie roznych wyznan obok siebie. Stragany uliczne , ktore zamienily badz co badz stolice w jeden wielki bazar. Musialam uwazac, zeby sie nie przewrocic, takie tu chodniki dziurawe. Ja nie mowie , ze tego nie lubie. Wreszcie jakies tanie jedzonko. Mozna zakupic owoce, warzywa. Moze zjesc cos w ulicznej jadlodajni. Na przyklad widzialam rozne wynalazki z tofu. W wielu miejscach na chodnikach porozstawiane sa male , kolorowe, plastikowe stoly i krzeselka dla dzieci i na stolikach stoja czajniki. Chyba z kawa. Im bylo pozniej, tym wiecej wyluzowanych ludzi siedzialo przy stoliczkach i popijali herbate podjadajac rozne slodkosci. Do tego grala im muzyka. Czasem zaskakujaco dobra ( w moim mniemaniu). Na przyklad zachodni rock. Chodzac tak po ulicach czulam sie jak gwiazda. Wszyscy sie na mnie gapili, niektorzy pozdrawiali, usmiechali sie. Czasem dzieci podchodzily witaly sie po angielsku i mialy ubaw , ze im odpowiedzialam. Mysle, ze czuly sie jak w amerykanskim filmie przez te jedna chwile. Niektorzy faceci probowali mi towarzyszyc lub cos ze mna zalatwic ( np. wymienic dolary , sprzedac bilet na autobus) a na koniec rozmowy mowili mi ze jetem "very cute". Z jednej strony troche mi glupio, z drugiej mam swiadomosc , ze wzbudzam sensacje i jestem obserwowana i komentowana, z trzeciej to mile, bo to zainteresowanie jest zyczliwe. I czuje sie kompletnie bezpiecznie . Jest sporo kafejek internetowych. Wynalazlam sobie najtansza za 300 Kyatow/godz. Czynna jest do 23.00!
Troche praktycznych info:
Na lotnisko poszlam do info turystycznego . Poprosilam o mape i spytalam jaki mi poleca pani tani hotel oraz jaki jest kurs dolara. Polecila mi Okinava , ktory ma jedynke za 8$.
Taksowka miala kosztowac 6$ a wymiana na ulicy ( bo lepszy kurs niz w bankach) 950-990Kyatow za 1$. Powiedziala , ze kurs dolara zmienia sie co dzien. Ja wzielam taksowke za 5$.( Panowie podchodza i sami sie prosza). Samochod nie pierwszej nowosci,to delikatnie powiedziane. Kazalam sie zawiesc do centrum pod Sule Pagoda i tam poszlam do najtanszego Guest Housu z przewodnika Lonely Planet o nazwie: Mahabandoola. Jedynka za 3$. Wyglada "troche" rzechowo ale jest spoko. Glownie mieszkaja tu Birmanczycy ale widzialam tez troche westmanow. Wymienilam kase w hotelu: 1$-1000Kyatow. Slyszalm , ze na ulicy trzeba uwazac, bo sie "myla" z liczeniem.